Narrator Jan – Żołnierz w armii Berlinga, jesień 1944
Odepchnęliśmy Niemców przez Polskę, ale teraz Stalin nakazał nam się zatrzymać, gdy Przez Wisłę szaleje Powstanie Warszawskie. Czuję rozpacz z powodu moich polskich rodaków, którzy samotnie walczą z nazistami.
Ale list od mojej siostry, Danusi, która marnieje na zesłaniu na Syberii, odwrócił moją uwagę. Moje myśli zwracają się do mojej rodziny, która stoi przed 4 zimą w ZSRR i na pewno nie może przetrwać kolejnej. Podobnie jak ponad 250 tys. deportowanych Polaków, którzy tam utknęli, nie udało im się uciec z Armią Andersa do Persji w 1942 roku.
Wielu nie mogło przekroczyć rozległych obszarów Rosji, aby dotrzeć do Wojska Polskiego przed ewakuacją; wielu, tak jak ja, było w obozach pracy i nie zostało poinformowanych przez NKWD o amnestii ani nie usłyszało o niej zbyt późno. Tysiące zostały zatrzymane przez Sowietów w drodze na południe, zmuszone do pracy na kołchozach. Niektórzy nie mieli zasobów, siły lub mieli krewnych, którzy byli zbyt chorzy, aby podróżować.
Danusia, na północno-rosyjskim terytorium Krasnojarskiego Kraju, nie mogła ryzykować niepewnej podróży sama ze swoim małym dzieckiem. Przynajmniej miała dach nad głową, dzieląc jeden pokój z biedną, ale życzliwą rosyjską rodziną. Mój młodszy brat Leopold nie miał tyle szczęścia. W ubiegłym roku, 5 września 1943 r., został skazany na 7 obóz jeniecki Lagier za rozdawanie ropy więźniom, którzy ciężko pracowali. Nigdy więcej od niego nie słyszeliśmy.
Po amnestii w 1941 r. w regionie istniała Polska Delegatura, więc część pomocy i zaopatrzenia dotarła do mojej rodziny na Syberii. Ale wraz z postępem 1942 roku i po ewakuacji Armii Andersa wszyscy zauważyliśmy, że postawy władz zaczęły się twardnieć. Zamykano polskie żłobki i sierocińce, a polskie dzieci wbrew ich woli zmuszano do sowieckich placówek.
Lokalne biuro Delegatury w Kraju Krasnojarskim zostało skutecznie zamknięte, a dyplomata aresztowany. Działo się to z polskimi urzędnikami i przedstawicielami opieki społecznej w całym Związku Radzieckim. Pomoc żywnościowa i odzież do zatrzymania. Danusia rozpaczyła do mnie, “kto się nami teraz zaopiekuje, znowu jesteśmy miłosierdziem Sowietów”.
Najcięższy cios przyszedł w styczniu 1943 roku. Władze sowieckie przejęły wszystkie polskie instytucje pomocy społecznej, utrzymując wszystkie magazyny pełne pomocy żywnościowej i odzieżowej. Co gorsza, Stalin ogłosił, że wszyscy polscy deportowani w Związku Radzieckim są teraz obywatelami sowieckimi. Mimo że byliśmy etnicznymi Polakami, ponieważ pochodziliśmy z Kresów Wschodnich, zostaliśmy zmuszeni do zostania obywatelami sowieckimi. Rozpaczaliśmy, że kiedykolwiek uciekniemy przed sowieckim piekłem. Dziesiątki tysięcy Polaków, którzy odmówili wydania polskich paszportów i dokumentów, zostało uwięzionych lub skazanych na gulgas. Jeden z nich napisał:
“Umieszczono nas w celach, po jednym biegunie w każdym. Do tych cel niemal od razu wprowadzono także pięciu lub sześciu sowieckich więźniów klasy przestępczej. Ci przestępcy nie tylko kradli nam jedzenie, ale także bili nas i prześladowali dzień i noc. Szef NKWD lub inni urzędnicy wzywali mnie kilka razy dziennie i pytali, czy teraz przyjmę sowiecki paszport”.
Trudno było uwierzyć, że wydarzenia mogą przybrać inny obrót na gorsze. Ale w kwietniu 1943 r., po kryzysie katyńskim, Związek Radziecki zerwał wszelkie stosunki dyplomatyczne z naszym polskim rządem w Londynie. W tym samym czasie w Moskwie powstał Związek Patriotów Polskich, czyli ZPP, polski prosowiecki “marionetkowy” rząd. Większość polskich zesłańców w ZSRR traktowała ZPP z podejrzliwością i jako komunistycznych kolaborantów. Mimo to ZPP przejął obowiązki socjalne byłego Delegatury. Moje losy odwróciły się wraz z utworzeniem Wojska Polskiego pod dowództwem sowieckim. To był bilet z obozu i szansa na walkę o Polskę.
Ale nie mogłam zabrać ze sobą siostry Danusi i jej małego dziecka. Jej mąż został wzięty za jeńca wojennego we wrześniu 1939 roku. Na szczęście biegle posługiwała się językiem rosyjskim, zarówno potrafiła czytać, jak i pisać, i była w stanie uzupełnić swoje utrzymanie, pomagając miejscowymi Rosjanom, z których wielu było analfabetami. Ale teraz, w 1944 r., Pomoc socjalna ZPP się skończyła. Pisze do mnie:
“Stoimy przed naszą 4 zimą na ziemi radzieckiej. Zbliża się koniec roku i nie słyszymy nic o byciu wolnym. Nadeszła jesień, a wraz z nią błoto, zimno i śnieg. Ludzie wyrębują las boso i w łachmanach. Jesteśmy wiecznie głodni. Ludzie chorują i nie ma leków. Minął rok, odkąd Leopold został skazany na ciężki obóz pracy i nic od niego nie słyszeliśmy pomimo naszych wysiłków. Czujemy się beznadziejnie”.